Jeśli ktoś czytał wcześniejsze moje teksty, to z pewnością zdaje sobie sprawę, że, omawiając zagadnienia dotyczące komunikacji międzykulturowej, szczególną uwagę przykładam do tego, żeby minimalizować te różnice. Wychodzę bowiem z założenia, że we współczesnym świecie zdominowanym przez media podziały, na których koncentrowali się antropolodzy do połowy XX wieku (często sami je też tworzyli), nie mają pokrycia w rzeczywistości, która nas otacza.

O ile zatem zgodzimy się, że kultury – w szerokim i ogólnym pojęciu – są obecnie podobne lub identyczne, to musimy jednak podkreślić, że pewne gesty, zachowania i obrzędowość mogą wciąż się różnić. Różnice te widoczne są zresztą nie tylko pomiędzy krajami, ale można je obserwować w przestrzeni jednego państwa, a nawet w zależności od statusu społecznego.

Pretekstem do niniejszego tekstu stało się wręczenie mi kwiatów przez studentów z okazji dnia nauczyciela. Wydawać by się mogło, że to zwyczajny gest sympatii lub uznania. I tak z całą pewnością należy go odebrać, ale…

No właśnie, wcale nie jest to zwyczajna uprzejmość. Sam akt pociąga za sobą złożony proces interpretowania obcych i dostosowywania własnych zwyczajów. Chodzi bowiem o to, że w Turcji, gdzie mieszkam i pracuję (podobnie jak w kulturze określanej jako śródziemnomorska), darowanie kwiatów nie jest tak powszechne jak w północnej Europie. Wiązanki kwiatów przynosi się tu przede wszystkim przy okazji pogrzebów, a zatem na pożegnanie bliskiej osoby; są to zatem bardziej wieńce niż bukiety. Kwiaty jednak są też wręczane nauczycielom, ale przez dzieci w szkołach podstawowych.

Moi studenci – jak według mnie trzeba interpretować ich zachowanie – nałożyli na siebie dwa różne akty kulturowe: turecki zwyczaj obdarowywania kwiatami nauczycieli w podstawówce oraz (ich zdaniem) europejski zwyczaj dzielenia się bukietami przez dorosłych. (Warto przy okazji wspomnieć, że w dużych miastach tureckich często spotykanym zjawiskiem są też roznosiciele-sprzedawcy kwiatów, którzy wypatrują zakochanych, żeby namówić mężczyznę do kupna kwiatka ukochanej, co również należy interpretować jako wpływ medialnego wyobrażenia o romantycznej zachodniej miłości.)

To jednak nie koniec “kwiatowych nieporozumień”. Pora bowiem przeanalizować, co działo się w mojej głowie. Otóż, kiedy zobaczyłem delegację trojga studentów z bukietem kwiatów zmierzających w moim kierunku na podwórzu uniwersytetu oraz zaciekawione twarze innych studentów i wykładowców, zacząłem zastanawiać się, według którego kanonu zachowań odbierać to, w czym uczestniczę. Czułem się świetnie, więc funeralny kontekst musiał wydawać się absurdalny, ale może to rodzaj ostrzeżenia. Życzenia i przemiły ich ton całkowicie wyeliminowały taką możliwość. A zatem był to rzeczywisty akt sympatii.

Ta drobna sytuacja pokazuje jednak niezwykle ważny problem dotyczący komunikacji międzyludzkiej, międzygrupowej i międzynarodowej. Mam tu na myśli: wstępne założenia dotyczące interpretacji zachowań ludzi, z którymi mamy się spotkać po raz pierwszy. Nasze obawy lub lęki, które mogą pojawić się przez myślenie o tym, czy zostaniemy właściwie zrozumiani (w języku werbalnym i języku ciała) oraz czy my odbierzemy prawidłowo intencje innych ludzi, w równym stopniu mogą wynikać z naszej niewiedzy, jak i z solidnego przygotowania się do takiego spotkania. Rozumiem to w następujący sposób. Po pierwsze, jeśli nie wiemy nic osobach, z którymi się spotkamy, to nasza ignorancja może doprowadzić do niezręcznych sytuacji, w której druga strona poczuje się niekomfortowo (na przykład kiedy na spotkanie przyniesiemy kwiaty kobiecie, dla której jest to znak żałoby); po drugie jednak, nasze przygotowanie i wcześniejsze studiowanie zachowań w danej kulturze może także być przyczyną faul pas. Jeśli bowiem wrócimy do myśli wyrażonej na początku tekstu o tym, że trudno dziś znaleźć kulturę diametralnie różną od naszej i że wszyscy wychowujemy się na identycznych przekazach medialnych, to zderzenie z obcym może być katastrofalne ze względu na fakt, że obcy jest taki sam jak ty. Bowiem założenie, że komunikacja będzie trudna może ją rzeczywiście uczynić skomplikowaną lub niemożliwą. Kiedy natomiast obie strony w sposób sztuczny chcą przewidzieć, jak najlepiej zachować się tak, aby nie urazić strony przeciwnej, to również narażają się na niepotrzebne nieporozumienia. Czy jest zatem jakieś idealne rozwiązanie?

Oczywiście istnieje, i to bardzo prosta. Bądźmy naturalni i otwarci. Jeśli tylko nie organizujemy ustawki (choć i te rządzą się swoimi zasadami i ceremonialnością) ani nie wypowiadamy wojny, to idźmy na spotkanie z pełnym przeświadczeniem o dobrej woli obu stron do negocjacji i chęci porozumienia. Drobiazgi takie, jak kwiaty z dzisiejszego przykładu – ich obecność lub ich brak – mogą wydać się dziwne w pewnych sytuacjach, ale nasze pozytywne nastawienie pomoże nam to bagatelizować lub interpretować w pozytywny sposób. Uśmiech (choć może być czasami nieuzasadniony ze względów na różnice reakcji na pewne wydarzenia lub informacje, na przykład uśmiech jako reakcja obronna w chwilach zdenerwowania lub zażenowania) jest zawsze dobrym, ogólnoludzkim rozwiązaniem każdej sytuacji, gdy tylko jesteśmy zdecydowani na pozytywną komunikację.

Acha, i na koniec: Byłem jedynym obdarowanym tego dnia i dumnie niosłem swoje kwiatki:)